Przejdź do głównej zawartości

Nocne wędrowanie...

Ojciec znów wywalił nas z domu...

Nie wiem, który to już raz.
Na moją niebieską piżamkę mama założyła mi w pośpiechu tylko palto.
Nie, nie jest mi zimno.Nie, nie boję się.
Noc jest piękna pada śnieg, latarnie z dużych gwiazdek śniegu wyczarowują cudeńka.
Leżę na sankach, a właściwie na Małgosi, która siedzi z tyłu, otwierając buzię łapię watę cukrową.

- Ania! - szybciej!
Mama jest zdenerwowana, kiedy obraca się na jej rzęsach widzę diamenty, jest piękna, nawet taka smutna.

Dziwnie jakoś, coś mnie ominęło? Jesteśmy już u babci?
Szybko, szybko, spać, jest druga w nocy, ktoś pakuje mnie do łóżka.

Siennik u babki wypchany jest słomą, jest nierówny, przyciskam ucho do poduszki.
Próbowaliście kiedyś? Tam w środku zawsze coś się rusza, posłuchajcie!
Jak można spać?!
Cichy szloch mamy ustaje, oddech sióstr zwalnia.
Wychodzę z tego słomowego łóżka!
Jeju trzeszczy cholernie, czuję jak mama drży pod kołdrą, nerwy, tak mówiła, to nerwy.
Nakrywam więc te jej nerwy, w cieple, odejdą.
Zaraz zgaszą latarnie, jeszcze chwilę ...Chcę popatrzeć na śnieg.
Tak wiruje, tak się iskrzy...
Chciałaby z nim tak zawirować, poczuć lekkość i miękkość ...
Czasem tak jest jak skaczę z drzewa, tak wtedy to czuję.

Siadam na szafce przy oknie, jest na niej tylko jeden kwiatek.Taki chudziutki jakiś i biedny.
Mama mówi, że babka zawsze przelewa kwiatki, nie wiem o co chodzi, ale tak mówi.
Wolę te, które robi z kolorowej bibuły, tak te są piękne.

Oplatam kolana mocno ramionami, on nie przyjdzie, kiedy będę tu pilnować, nie przyjdzie...
Słyszę myszy chodzące pod tapetą i szelest sienników i mamrotanie Gosi...
Coś mówi, nie wiem co, nie lubię tego, to nie jest dobre...

Śnieg pada, on nie przyjdzie, będę pilnować.Nie boję się, wcale.
Może trochę tych myszy spod tapety.

Pilnuję mamy....

Dziadku, wiem, że cię nie ma, ale wiem, że mnie słyszysz, mam kamyk z twego grobu, on daje mi moc.
Pilnuj ze mną mamy, dobrze? Wiem, że tu jesteś, blisko...Czuję.

Znów zasnęła na szafce, słyszę gdzieś tam...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

SZKAPLERZ na ogień piekielny

          Tak jakoś od dziecka czułam, że coś mi się tu nie zgadza. To chodzenie do kościoła było jakieś dziwne. Moja niechęć, agresja rodziców.  Czułam się zła, niegodna, brudna, zagubiona. O co chodzi, pytałam sama siebie, a nikt nie kwapił się wytłumaczyć. Po latach, życia z wielkim poczuciem winy, zrozumiałam co tak bardzo przeszkadzało mi w kościele. Nie, nie będę się nad tym rozwodzić. To dość obszerny temat. Napiszę jedno, nie chodzę i nie mam potrzeby chodzenia do kościoła. Czy wierzę? Tak, wierzę, ale znacznie inaczej niż kościół by sobie tego pragnął. Traf chciał bym poszła. Dla kogoś. Poszłam. Wchodząc wróciły wspomnienia. Obraz na który zawsze się patrzyłam. To jak mama opierała brodę na mojej głowie. To jak ojciec  stojąc kiwał się na stopach, przenosząc ciężar z palców na piętę. To jak dłużyło mi się to tam siedzenie. Zaczęło się kazanie... Jakiś zaproszony ksiądz, ponoć wykładowca. Początek usypiający, mówił jak automat, więc się nie skupiałam bla bla bla... Sp

Zdjęcia, których nie zrobiłam

Zdjęcia, których nigdy nie zrobiłam... Kiedy ma się totalnego fioła na punkcie zapisywania obrazów, aparat jest przedłużeniem nie tylko ręki, ale też serca, duszy, naszych postrzeganiach wielu tysięcy kadrów ... Nie, nie myślimy kadrami :D , ale ona zapisują najprawdziwiej to co MY widzimy. To  co zobaczy ktoś inny, to już nie nasza historia. Tak więc wychodząc z aparatem z domu nie mam planu, nawet zarysu tego co chciałabym zapisać w tej  swojej historii. Są jednak zdarzenia, momenty, chwilę, kiedy nie podnoszę aparatu, choć wiem, że zdjęcie byłoby cudownym zapisem chwili... Ta chwila jednak jest tylko dla mnie. Nie mogę się z nią dzielić, oczy innych zniekształciłyby ten zapis, opowiedziały by historię, której w moim mniemaniu nie było... Często mijam pewną staruszkę... Dość puszystą ubraną zawsze tylko w jeden kolor. Lubi zwiewne sukienki, długie do ziemi, na to zwiewne chusty rzucone na ramiona. Finezyjny koczek blond włosów, przeplatany srebrnymi pasmami, często też torebk

Byłam białym mężczyzną, mówiącym po angielsku....

             Na świat przyszłam naga.  Naga w wiele wspomnień, które miałam. Nikt nie uwierzy, ale pierwsze wspomnienie mam jeszcze za nim opuściłam ciało mamy. Tak... Nie pamiętam wielu rzeczy z przedszkola, nie pamiętam wielu wspomnień ze szkoły. Ciało mamy, pamiętam. Wspomnienie było cały czas, we mnie, musiałam je wydobyć. Kiedyś było to jedyne uczucie bezpieczeństwa, które było prawdziwe. Wspomnienie to, nie jest obrazem, jest czuciem. Odczuwaniem skłębienia, przeplatania ciepła, bliskości dwóch podobnych, acz nieidentycznych istot, które w tym momencie stanowiły pozorną  jedność. Jednak - jedność. Odziana tylko w nagość, rosnąc przymierzałam obrazy. Przymierzałam, wrażenia, odczucia, słowa. Ta nagość pozwoliła mi być czystą, dobrą, otwartą, naiwną, rozumiejącą, akceptującą ... Poznając, doświadczając, moja golizna zaczynała mieć warstwy...  Na początku czuła wiatr, słonce, deszcz, nawet mróz i cieszyły ją te odczucia... Wrażliwość nie powstała od razu, dotykana, raz po raz st