Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2018

Chora na samotność...

                          Leżę na górze pierzyn, wyję z bólu. Mam zapalnie ucha, co za ból!!! Każdy ruch przeszywa mi mózg ostrym szpikulcem. CO ZA BÓL !!! Nie mogę nawet płakać. Mam 8 lat. Jednak to wspomnienie, jak każde inne z mego dzieciństwa kiedy byłam chora, jest cudowne. W momentach choroby jestem. Istnieje. Staje się małą kochaną córeczką, którą nigdy nie byłam. Byłam  przecież tą najgorszą, najgłupszą, czarną owcą. Od narodzin byłam bardzo spokojnym dzieckiem. Słyszę jak mama opowiada ,jak to  spokojnie leżałam w łóżeczku i nie płakałam. Można było mnie zostawić i zająć się domem, siostrami. No właśnie. Zostawić. Dziś wiem co to jest tak naprawdę, choroba sieroca. Choroba więc sprawiała, że zaczynałam istnieć. Cieszyłam się ze strachu mamy. Skoro się o mnie bała to znaczy, że mnie kochała. Pamiętam śliwki w occie. Tak właśnie śliwki w occie. Teraz zawsze kojarzą mi się z chorowaniem. Dziś myślę o tym, czy mama też lubiła chorować. Wchodzę do pokoju córki tulę ją d

Restart w krainie śmierci...

          W takie dni, mam ochotę wrócić do ustawień fabrycznych. Być czystą kartką, gotową do druku. Chęć pozbycia się wszystkich słów wypowiedzianych, wszystkich zapisanych, wszystkich tłukących się po głowie. Czy tak zresetowana jednak miałabym świadomość tego wszystkiego co  jest dla mnie ważne. Empatia  powinna być skarbem, darem, a może jednak nie? Niewłaściwie używana staje się kobietą w najwyższym stadium przekwitania.  Uczę się. Poruszać w świecie śmierci, a żyć się nadal nie nauczyłam. Tak być nie powinno, a jednak.  Postawiłam  na piedestale rzeczy których nie mogę dotknąć, wykorzystać, często mieć - posiadać, wiedząc cały czas, że nie po to tu jestem.  Jestem w zawieszeniu, nigdy tu, nigdy tam. Każde pociągnięcie za sznurek latawca, jest nauką, jest etapem, jest przełączeniem prądu stałego na zmienny...  Nie możemy być wciąż tacy sami, nie możemy nie zmieniać zdania, nie możemy .... Żyjący restartując się, porządkują, nie wymazują przeszłości.

Nikt nie zrozumie...

                 Chciałam uciec, uciec od cierpienia. Myślałam o twoim, a było moje. Tak mnie targało, rwało na strzępy. Chciałam uciec od cierpienia twego... Było moje. Czas raptem się skurczył, jak ciemny żył tunel,  ścisnęłam dygoczącą  żeber klatkę, tak długo konałam przez ból twój. Ból był, mój, na stałe.  Co mam począć ze śmiercią, kiedy ulga oddech pogłębia, co mam począć, kiedy część mnie, pustym śmierci miejscem trzyma oddech, w pięści. Tak się cieszę i tak boli...