Przejdź do głównej zawartości

Nikt nie zrozumie...


                 Chciałam uciec, uciec od cierpienia. Myślałam o twoim, a było moje. Tak mnie targało, rwało na strzępy. Chciałam uciec od cierpienia twego... Było moje.

Czas raptem się skurczył, jak ciemny żył tunel,  ścisnęłam dygoczącą  żeber klatkę, tak długo konałam przez ból twój. Ból był, mój, na stałe. 

Co mam począć ze śmiercią, kiedy ulga oddech pogłębia, co mam począć, kiedy część mnie, pustym śmierci miejscem trzyma oddech, w pięści.

Tak się cieszę i tak boli...




Komentarze

  1. Amber musiał odejść a ja nadal mam kawałek serca mniej i czasami tęsknota chce mnie zabić... Ale powtarzam sobie, że wszystko zrobiłam a jego juz nie boli.
    Że jest z Nami cały czas.
    Minęły dopiero 3 miesiące. Nie wiem czy kiedyś minie ten ból...
    Ulgi tez sie na początku czułam winna, bo wiedziałam ze jego juz nie boli, ale jednocześnie jego brak był strasznym.bólem...
    :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

SZKAPLERZ na ogień piekielny

          Tak jakoś od dziecka czułam, że coś mi się tu nie zgadza. To chodzenie do kościoła było jakieś dziwne. Moja niechęć, agresja rodziców.  Czułam się zła, niegodna, brudna, zagubiona. O co chodzi, pytałam sama siebie, a nikt nie kwapił się wytłumaczyć. Po latach, życia z wielkim poczuciem winy, zrozumiałam co tak bardzo przeszkadzało mi w kościele. Nie, nie będę się nad tym rozwodzić. To dość obszerny temat. Napiszę jedno, nie chodzę i nie mam potrzeby chodzenia do kościoła. Czy wierzę? Tak, wierzę, ale znacznie inaczej niż kościół by sobie tego pragnął. Traf chciał bym poszła. Dla kogoś. Poszłam. Wchodząc wróciły wspomnienia. Obraz na który zawsze się patrzyłam. To jak mama opierała brodę na mojej głowie. To jak ojciec  stojąc kiwał się na stopach, przenosząc ciężar z palców na piętę. To jak dłużyło mi się to tam siedzenie. Zaczęło się kazanie... Jakiś zaproszony ksiądz, ponoć wykładowca. Początek usypiający, mówił jak automat, więc się nie skupiałam bla bla bla... Sp

Zdjęcia, których nie zrobiłam

Zdjęcia, których nigdy nie zrobiłam... Kiedy ma się totalnego fioła na punkcie zapisywania obrazów, aparat jest przedłużeniem nie tylko ręki, ale też serca, duszy, naszych postrzeganiach wielu tysięcy kadrów ... Nie, nie myślimy kadrami :D , ale ona zapisują najprawdziwiej to co MY widzimy. To  co zobaczy ktoś inny, to już nie nasza historia. Tak więc wychodząc z aparatem z domu nie mam planu, nawet zarysu tego co chciałabym zapisać w tej  swojej historii. Są jednak zdarzenia, momenty, chwilę, kiedy nie podnoszę aparatu, choć wiem, że zdjęcie byłoby cudownym zapisem chwili... Ta chwila jednak jest tylko dla mnie. Nie mogę się z nią dzielić, oczy innych zniekształciłyby ten zapis, opowiedziały by historię, której w moim mniemaniu nie było... Często mijam pewną staruszkę... Dość puszystą ubraną zawsze tylko w jeden kolor. Lubi zwiewne sukienki, długie do ziemi, na to zwiewne chusty rzucone na ramiona. Finezyjny koczek blond włosów, przeplatany srebrnymi pasmami, często też torebk

Byłam białym mężczyzną, mówiącym po angielsku....

             Na świat przyszłam naga.  Naga w wiele wspomnień, które miałam. Nikt nie uwierzy, ale pierwsze wspomnienie mam jeszcze za nim opuściłam ciało mamy. Tak... Nie pamiętam wielu rzeczy z przedszkola, nie pamiętam wielu wspomnień ze szkoły. Ciało mamy, pamiętam. Wspomnienie było cały czas, we mnie, musiałam je wydobyć. Kiedyś było to jedyne uczucie bezpieczeństwa, które było prawdziwe. Wspomnienie to, nie jest obrazem, jest czuciem. Odczuwaniem skłębienia, przeplatania ciepła, bliskości dwóch podobnych, acz nieidentycznych istot, które w tym momencie stanowiły pozorną  jedność. Jednak - jedność. Odziana tylko w nagość, rosnąc przymierzałam obrazy. Przymierzałam, wrażenia, odczucia, słowa. Ta nagość pozwoliła mi być czystą, dobrą, otwartą, naiwną, rozumiejącą, akceptującą ... Poznając, doświadczając, moja golizna zaczynała mieć warstwy...  Na początku czuła wiatr, słonce, deszcz, nawet mróz i cieszyły ją te odczucia... Wrażliwość nie powstała od razu, dotykana, raz po raz st