Przejdź do głównej zawartości

Myśli niepozbierane... Takie bajanie ...

Bywa, że coś pamiętamy, a tak naprawdę, wydaje nam się. Co zobaczyliśmy, czegoś nie zrozumieliśmy, usłyszeliśmy, to co chcieliśmy usłyszeć.. Bywa... Jednak to, co utworzyliśmy w naszej głowie zostało już przekazane dalszym pokoleniom...


Dom trzeszczy dziwnie, szumi i szepcze. Rozumiem go trochę, boli go starość, brak miłości, boli. Leżę przy śpiącej babce, patrzę na sufit, słucham...
Drewniane belki, makata na ścianie. Muszę wstać, oddech babki zagłusza szept domu. Podłoga z drewnianych wygładzonych jak jedwab desek... Ile w nich życia i dziur. Jak kule w serce zdrewniałe, a każde serce czuje...
Dłonie babki... Jak w koronkowych rękawiczkach usiane delikatnie, misternie utkanymi żyłkami. To przepiękny wzór. Mam wrażenie, że ktoś kaligraficznym pismem opisał tam całe życie. Pisząc o niej, zaczął również historie moją.
- Miałam synka. - Usłyszałam nagle. - Miał krzywą nogę. Krzywicę miał, tak felczer powiedział. Ja wiedziałam, że nie od tego.
- Od czego babko? - Spojrzałam w jej zamglone oczy. Widziałam, że nie ma jej tu, tylko głos przebija się z zaświatów, zza czasu, który już umarł. - Bił mnie. Bił codziennie, od tego. - Babka usiadła i spojrzała na mnie przytomniej. - Dlaczego znów nie śpisz? - Babko, a gdzie jest ten synek? - Umarł. - Odpowiedziała dziwnie cicho. - Jak to? Zachorował? - Nie. Umarł z głodu. - Tysiące pytań przeleciało mi przez głowę. - Dlaczego, czy nie miałaś jedzenia? - Zapytałam oczywiście głupio. - Jedzenie było. Mnie jakby nie było. Miesiąc leżałam nieprzytomna w domu. Tak mnie pobił. Ruski felczer leczył mi pobitą głowę, pewnie dzięki niemu żyje. Twoja mama i ty... On był mały, słaby, nikt nie dawał mu jeść... Nie płacz, on tam z chmurki patrzy na nas, śmieje się, nic go nie boli. Nie płacz. - Babka próbuje mnie głaskać po głowie. Odchylam się, patrzę na jej dłonie. Widzę wyraźnie na nich zapisanie : Zmarł z głodu, tam w tej opowieści...

Babka bierze moją głowę w dłonie, przytula do siebie. Dziwnie się czuję, babka nie przytula.. Nie chcę, to dziwne... Widzę jak promyki słońca błyszczą w siwych pasmach włosów , które wypadły z upiętego koka. Babka pachnie jak dom. Boli ją starość, brak miłości boli.
- Zaśpiewaj. Mówi. Śpiewam, wiem, że to lubi. Śpiewam jedyną piosenkę jaką znam.
Czarny chleb i czarna kawa, opętani samotnością. Myślą swą szukają szczęścia, które zwie się wolnością. Mam 5lat. 

Komentarze

  1. Smętek Zwodnik...to nie twoje, nie nasze. Jej. Wcale nie trzeba tego nieść dalej. W każdej chwili wybierasz, możesz oddać właścicielce. Z miłością.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wesołych ....

              I minął czas Wesołych Świąt...  Zrealizowałam zmianę nastawienia, wyluzowałam... No prawie... Nie pozwoliłam, nie zgodziłam się,  na to co mnie uwierało ;) Puściłam na wiatr złośliwości, widocznie moje życie, nie wszystkim odpowiada. Nie musi.  Puściłam na wiatr smutek, by leciał wolny, pogodziłam się z nim, bo wiem, że zostanie. Czułam miłość, miłość, miłość .... Dziękuję, że umiem, że mogę, że jest we - mnie. Dziękuję.

Zdjęcia, których nie zrobiłam

Zdjęcia, których nigdy nie zrobiłam... Kiedy ma się totalnego fioła na punkcie zapisywania obrazów, aparat jest przedłużeniem nie tylko ręki, ale też serca, duszy, naszych postrzeganiach wielu tysięcy kadrów ... Nie, nie myślimy kadrami :D , ale ona zapisują najprawdziwiej to co MY widzimy. To  co zobaczy ktoś inny, to już nie nasza historia. Tak więc wychodząc z aparatem z domu nie mam planu, nawet zarysu tego co chciałabym zapisać w tej  swojej historii. Są jednak zdarzenia, momenty, chwilę, kiedy nie podnoszę aparatu, choć wiem, że zdjęcie byłoby cudownym zapisem chwili... Ta chwila jednak jest tylko dla mnie. Nie mogę się z nią dzielić, oczy innych zniekształciłyby ten zapis, opowiedziały by historię, której w moim mniemaniu nie było... Często mijam pewną staruszkę... Dość puszystą ubraną zawsze tylko w jeden kolor. Lubi zwiewne sukienki, długie do ziemi, na to zwiewne chusty rzucone na ramiona. Finezyjny koczek blond włosów, przeplatany srebrnymi pasmami, często t...

Nikt nie zrozumie...

                 Chciałam uciec, uciec od cierpienia. Myślałam o twoim, a było moje. Tak mnie targało, rwało na strzępy. Chciałam uciec od cierpienia twego... Było moje. Czas raptem się skurczył, jak ciemny żył tunel,  ścisnęłam dygoczącą  żeber klatkę, tak długo konałam przez ból twój. Ból był, mój, na stałe.  Co mam począć ze śmiercią, kiedy ulga oddech pogłębia, co mam począć, kiedy część mnie, pustym śmierci miejscem trzyma oddech, w pięści. Tak się cieszę i tak boli...