.....Zwykły dzień. Jeszcze szarym porankiem dojechałam do pracy. Robię kawę i myślę, właściwie o niczym.
Z szmerów rozmów wyłapuję słowa koleżanki. - Jezu tam ktoś leżał na drodze, nie wiem ciemno było, chyba Sylwek, mąż nie chciał się zatrzymać. - Jak to ? - Budzę się z kawowego snu.- Jak to? Nie sprawdziliście? Jest tam ktoś? Policja? Karetka?! - Nie, nie byliśmy pewni...
Działam, nie myślę. Wylatuję na jednej nodze z pracy, biorę rower jadę. Już się przejaśnia, kiedy dojeżdżam widzę na poboczu radiowóz i wysiadających policjantów, podchodzą do czegoś leżącego na drodze, patrzą, odchodzą. Mijam skręconą postać, wiem, to Sylwek. Wiem, nie żyje. Gdzie Agnieszka, kołacze mi w głowie. Jest w 5 miesiącu ciąży, gdzie jest?! Słyszę szmer, szelest w rowie. Widzę ją jak próbuje wydostać się z rowu. Oczy ma zamknięte, mruczy, jest nieprzytomna, a jednak... Nie może go zobaczyć, nie może ... Mówię do niej. - Uspokój się, leż bez ruchu, mieliście wypadek, uważaj na dziecko. Nie ruszaj się, proszę... Przyjeżdża karetka..
Wszystko przelatuje mi przez głowę, ciało, jestem zbyt otwarta, boję się. Muszę zablokować, czucie, muszę zamknąć się na to co odczuwam. Mam wrażenie uchylonych drzwi, muszę je zamknąć bo oszaleję.
Wracam do pracy. Ciekawe oczy, pytania. Widzę, że szok trwa minutę, za chwilę wracają do pionu, już nie pamiętają, już jest normalny dzień. Śmieją się, gadają, oni są, Sylwka nie ma. Nie ma też małej istotki, która chciała odwiedzić nasz świat. Nie ma...
Nadal czuję, czuję za mocno. Ktoś stoi, przygląda się. Wysoki, szczupły, jasne włosy. Nie wiem skąd wiem. To mną targa, nie mogę zamknąć tych drzwi. On stoi przy mnie, przygląda się chyba coś chcę powiedzieć, nie wiem...
Nie głupia, nikogo tam nie ma !!!
Jest.
W mgnieniu, jakimś przebłysku widzę wspomnienie z wakacji. Cień na twarzy Małgosi. Wystraszyłam się wtedy. Była przez chwilę zakrwawioną twarzą... To tylko cień, słońce się wdarło między materiał namiotu ...
I jej słowa dziś...
- Wiesz, widziałam ich jak jadą, miałam już skręcić, zawołać, ale jechały trzy samochody, więc zaczekałam...
Te trzy samochody... Jeden z nich uderzeniem wyrzucił Agnieszkę do rowu i zabił maleństwo, inny zaś ciągną po jezdni Sylwka... Trzeci był dla niej?
Czy ja wariuję? On nadal tam jest. Co chcesz mi powiedzieć? Kim jesteś?
Ja wiem. Wiem od dawna, że jesteś. Inny świecie.
Z szmerów rozmów wyłapuję słowa koleżanki. - Jezu tam ktoś leżał na drodze, nie wiem ciemno było, chyba Sylwek, mąż nie chciał się zatrzymać. - Jak to ? - Budzę się z kawowego snu.- Jak to? Nie sprawdziliście? Jest tam ktoś? Policja? Karetka?! - Nie, nie byliśmy pewni...
Działam, nie myślę. Wylatuję na jednej nodze z pracy, biorę rower jadę. Już się przejaśnia, kiedy dojeżdżam widzę na poboczu radiowóz i wysiadających policjantów, podchodzą do czegoś leżącego na drodze, patrzą, odchodzą. Mijam skręconą postać, wiem, to Sylwek. Wiem, nie żyje. Gdzie Agnieszka, kołacze mi w głowie. Jest w 5 miesiącu ciąży, gdzie jest?! Słyszę szmer, szelest w rowie. Widzę ją jak próbuje wydostać się z rowu. Oczy ma zamknięte, mruczy, jest nieprzytomna, a jednak... Nie może go zobaczyć, nie może ... Mówię do niej. - Uspokój się, leż bez ruchu, mieliście wypadek, uważaj na dziecko. Nie ruszaj się, proszę... Przyjeżdża karetka..
Wszystko przelatuje mi przez głowę, ciało, jestem zbyt otwarta, boję się. Muszę zablokować, czucie, muszę zamknąć się na to co odczuwam. Mam wrażenie uchylonych drzwi, muszę je zamknąć bo oszaleję.
Wracam do pracy. Ciekawe oczy, pytania. Widzę, że szok trwa minutę, za chwilę wracają do pionu, już nie pamiętają, już jest normalny dzień. Śmieją się, gadają, oni są, Sylwka nie ma. Nie ma też małej istotki, która chciała odwiedzić nasz świat. Nie ma...
Nadal czuję, czuję za mocno. Ktoś stoi, przygląda się. Wysoki, szczupły, jasne włosy. Nie wiem skąd wiem. To mną targa, nie mogę zamknąć tych drzwi. On stoi przy mnie, przygląda się chyba coś chcę powiedzieć, nie wiem...
Nie głupia, nikogo tam nie ma !!!
Jest.
W mgnieniu, jakimś przebłysku widzę wspomnienie z wakacji. Cień na twarzy Małgosi. Wystraszyłam się wtedy. Była przez chwilę zakrwawioną twarzą... To tylko cień, słońce się wdarło między materiał namiotu ...
I jej słowa dziś...
- Wiesz, widziałam ich jak jadą, miałam już skręcić, zawołać, ale jechały trzy samochody, więc zaczekałam...
Te trzy samochody... Jeden z nich uderzeniem wyrzucił Agnieszkę do rowu i zabił maleństwo, inny zaś ciągną po jezdni Sylwka... Trzeci był dla niej?
Czy ja wariuję? On nadal tam jest. Co chcesz mi powiedzieć? Kim jesteś?
Ja wiem. Wiem od dawna, że jesteś. Inny świecie.
Tak.
OdpowiedzUsuń