Przejdź do głównej zawartości

Hania mówi. Oczekiwania - stereotypy.

Często nawet tego nie wiemy, ale wszyscy, niemal wszyscy mamy różne oczekiwania. Kierujemy się nimi i stereotypami które wrosły w nas jak nasze drugie ja.
Mama.Troskliwa, zabiegana, przewrażliwiona, nadopiekuńcza. Piękna, kobieca, zmęczona, silna. Odważna, heroiczna, bezbronna, empatyczna. 
Babcia. Starsza miła pani, spokojna, ciepła lub wesoła energiczna. Kochająca dzieci, bogata w doświadczenia, cierpliwa, mądra, rozsądna. Dobrze gotuje.
Teściowa. Gruba torba. Wypindrzona pudernica. Zdecydowana, interesowna, ciekawa, wścibska, hipochondryczka, histeryczka, despotka, hipokrytka.

Oczywiście baardzo uprościłam ;) 

Ciche popołudnie, Hania pochylona nad lekcjami nagle podnosi głowę.
- Mamo, pamiętasz jak mówiłam o babci Tamarze jak byłam mała? - Wiem już co się święci. Święta idą.
- Tak, pamiętam, bałaś się jej. - odpowiadam ze śmiechem.
- NO! Mówiłam : Boję się Mary. - Hania nie daje za wygraną i ciągnie dalej.
- Mamo, czy musimy jechać do niej na święta? - Patrzy na mnie błagalnie. Ach, te zielone oczy. Zajmują jej niemal połowę twarzy i weź tu mamo bądź twarda.
- Dlaczego nie chcesz do niej jechać? - pytam przeciągając temat. Wiem przecież, że babcia Tamara, mimo swego wykształcenia pedagogicznego i mimo tego, że wychowała dwójkę dzieci, na babcię się nie nadaje - całkowicie.
Hania obrusza się pytaniem, recytuje :
- Tam jest ciasno! Nie ma zwierząt i ta babcia! Taka oschła!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

SZKAPLERZ na ogień piekielny

          Tak jakoś od dziecka czułam, że coś mi się tu nie zgadza. To chodzenie do kościoła było jakieś dziwne. Moja niechęć, agresja rodziców.  Czułam się zła, niegodna, brudna, zagubiona. O co chodzi, pytałam sama siebie, a nikt nie kwapił się wytłumaczyć. Po latach, życia z wielkim poczuciem winy, zrozumiałam co tak bardzo przeszkadzało mi w kościele. Nie, nie będę się nad tym rozwodzić. To dość obszerny temat. Napiszę jedno, nie chodzę i nie mam potrzeby chodzenia do kościoła. Czy wierzę? Tak, wierzę, ale znacznie inaczej niż kościół by sobie tego pragnął. Traf chciał bym poszła. Dla kogoś. Poszłam. Wchodząc wróciły wspomnienia. Obraz na który zawsze się patrzyłam. To jak mama opierała brodę na mojej głowie. To jak ojciec  stojąc kiwał się na stopach, przenosząc ciężar z palców na piętę. To jak dłużyło mi się to tam siedzenie. Zaczęło się kazanie... Jakiś zaproszony ksiądz, ponoć wykładowca. Początek usypiający, mówił jak automat, więc się nie skupiałam bla bla bla... Sp

Zdjęcia, których nie zrobiłam

Zdjęcia, których nigdy nie zrobiłam... Kiedy ma się totalnego fioła na punkcie zapisywania obrazów, aparat jest przedłużeniem nie tylko ręki, ale też serca, duszy, naszych postrzeganiach wielu tysięcy kadrów ... Nie, nie myślimy kadrami :D , ale ona zapisują najprawdziwiej to co MY widzimy. To  co zobaczy ktoś inny, to już nie nasza historia. Tak więc wychodząc z aparatem z domu nie mam planu, nawet zarysu tego co chciałabym zapisać w tej  swojej historii. Są jednak zdarzenia, momenty, chwilę, kiedy nie podnoszę aparatu, choć wiem, że zdjęcie byłoby cudownym zapisem chwili... Ta chwila jednak jest tylko dla mnie. Nie mogę się z nią dzielić, oczy innych zniekształciłyby ten zapis, opowiedziały by historię, której w moim mniemaniu nie było... Często mijam pewną staruszkę... Dość puszystą ubraną zawsze tylko w jeden kolor. Lubi zwiewne sukienki, długie do ziemi, na to zwiewne chusty rzucone na ramiona. Finezyjny koczek blond włosów, przeplatany srebrnymi pasmami, często też torebk

Wesołych ....

              I minął czas Wesołych Świąt...  Zrealizowałam zmianę nastawienia, wyluzowałam... No prawie... Nie pozwoliłam, nie zgodziłam się,  na to co mnie uwierało ;) Puściłam na wiatr złośliwości, widocznie moje życie, nie wszystkim odpowiada. Nie musi.  Puściłam na wiatr smutek, by leciał wolny, pogodziłam się z nim, bo wiem, że zostanie. Czułam miłość, miłość, miłość .... Dziękuję, że umiem, że mogę, że jest we - mnie. Dziękuję.